czwartek, 20 listopada 2014

X-Men Origins: Deadpool

Pełny tytuł tego komiksowego one-shota opowiadającego o początkach Wade'a Wilsona, brzmi "X-Men Origins: Deadpool - The Major Motion Picture". 
Historia składa się z sześciu podrozdziałów: "Mulholland Drive", "The Naked and the Dead", "Inglorious Basterd", "A Star is Born", "Kiss Kiss Bang Bang" oraz "The Long Goodbye". 

Scenariusz: Duane Swierczynski.
Rysunki: Leandro Fernandez.
Opowiedzenie originu komiksowej postaci to nie lada wyzwanie. Wymaga to znajomości wielu faktów, które w przeszłości i w miarę kolejnych historii, mogły być zmieniane lub korygowane. Rzadkim zabiegiem wydawców jest powierzenie takiego zadania scenarzystom, dla których historia o początkach postaci, jest zarazem pierwszym z nią kontaktem. Omawiany komiks jest właśnie przykładem, w którym scenarzysta Duane Swierczynski zaznajomiony z postacią Pyskatego Najemnika otrzymuje zadania ukazania pokrótce co doprowadziło do ukształtowania się Deadpoola. 

Przy Swierczynskim warto szczególnie wspomnieć o MESSIAH WAR, istotnym wydarzeniu w komiksach Marvela z 2009 roku (które ukazało się na łamach serii Cable i X-Force), gdzie Deadpool często się przewijał. W tym samym roku scenarzysta napisał jedną z historii dodatkowych do annuala DEADPOOL #900. Ciekawostką jest fakt, że w czasie, gdy na rynku ukazało się X-MEN ORIGINS: DEADPOOL, Swierczynski równocześnie pracował nad miniserią DEADPOOL: WADE WILSONS WAR, która ukazała się w ramach Marvel Knights (imprintu Marvela, nie będącego częścią szeroko rozumianego universum, za jakie uważa się Ziemię 616). Do tego dochodzi też kilka pojedynczych zeszytów serii DEADPOOL & CABLE, w której przy numerze 26 współpracował z Leandro Fernandezem, odpowiedzialnym za rysunki w niniejszym zeszycie.

Na oś fabularną składa się opowieść Najemnika o swoim życiu. Deadpool historię snuje w rozdziałach, które się wzajemnie uzupełniają. Rozpoczyna od programu Weapon X, do którego zgłosił się będąc świadomym swej śmiertelnej choroby. Dzięki eksperymentowi nabył zdolności regeneracyjne, okupione jednak oszpeceniem ciała. Wyjawia też kiedy i w jakich okolicznościach zaczął nosić swój charakterystyczny kostium. Następnie cofa się o kilka lat i opowiada o losach Wade'a Wilsona, najemnika z zasadami, którego życie zmienia zdiagnozowanie u niego nieuleczalnego nowotworu. Niedługo po tym opuszcza ukochaną i zaczyna snuć się po świecie, aż dowiedziawszy się o pewnym nowatorskim eksperymencie, zgłasza się do niego na ochotnika. Na umowny trzeci rozdział składają się wspomnienia Wade'a z dzieciństwa, o tym jak ojciec opuścił jego i matkę, która zaczęła się staczać w alkoholowym amoku. Gdy tylko osiągnął pełnoletniość, opuścił dom i zaciągnął się do wojska, a gdy zakończył służbę, podjął się profesji najemnika. Warty uwagi jest tutaj fakt pewnego zróżnicowania. Otóż Deadpool, opowiadając o swoim dzieciństwie wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, podczas gdy referując życie Wade'a Wilsona najemnika, wypowiada się w trzeciej osobie, jakby Wade z tamtego okresu życia był dla niego kimś obcym.

Historię, mimo że opowiedzianą z odwróconą chronologią, czyta się bardzo przyjemnie. Kolejne motywy z życia Deadpoola za przystępne nawet dla osób, które nie miały bliższego kontaktu z postacią. Swierczynski ukazuje nam, jak ogromny wpływ miały na małego Wade'a, normalnego chłopca, traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Wskazuje na to przywołany przeze mnie trzeci rozdział, który wydaje się być najistotniejszy. To ciężkie doświadczenia z dzieciństwa Wade'a zachwiały jego osobowość i wypaczyły psychikę, a kolejne życiowe losy pogłębiały ten stan. Nie byłby to jednak komiks o Deadpoolu, gdyby nie spora dawka humoru i tutaj jest on wyższego sortu. Kwestia tego, że Deadpool jest świadomy faktu bycia postacią z komiksów, nie jest przywoływana bezpośrednio, ale na niektórych stronach umieszczone zostały pewne przypisy, w których Najemnik w charakterystyczny dla siebie sposób tłumaczy czytelnikowi niektóre "filmowe zagadnienia". Odnośnie oprawy, to nie mogę się przyczepić do prac Fernandeza. Jego styl nie odciąga od fabuły, ani jej nie odstręcza, stanowi bardzo udane uzupełnienie. 

Objętość standardowego zeszytu to jednak trochę za mało, aby opowiedzieć origin takiej postaci jak Deadpool, która kształtowała się na przestrzeni wielu lat. Mam jednak wrażenie, że Duane Swierczynski osiągnął to, co zamierzał i dlatego historię, w której zawarty jest pobieżny przegląd najbardziej kluczowych wydarzeń z życia postaci, oceniam bardzo pozytywnie. Ukazuje ona Deadpoola nie jako wypadkową nieudanego eksperymentu, ale umęczonego człowieka, który w wyniku tylu bolesnych życiowych doświadczeń, wybrał taką, a nie inną drogę, po której dąży niezależnie od tego, co zgotuje mu los.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Gościnne występy: X-Men Volume 2 #26-27

Scenariusz: Victor Gischler.
Rysunki: Jorge Molina.
Niniejsze dwa zeszyty stanowią jedynie zamknięcie "wampirzej" historii, która rozstrzyga czy mutantka Jubilee przemieniona niedawno w wampira, powinna pozostać z drużyną X-Men, czy też winna dołączyć do swoich nowych braci i sióstr. Muszę przyznać, że jakoś całość mnie niespecjalnie zainteresowała, to za ciekawostkę odnotowałem istnienie także dobrych krwiopijców, do których zalicza się nie tylko Blade.  

Skupiając się na tym, co mnie interesowało przy podejściu do lektury, a więc oczywiście Deadpoolu, to na przestrzeni tych dwóch numerów stanowi on jedynie drugie czy nawet trzecie tło głównego wątku i pomimo, że pojawia się na wielu panelach, jego występ nie ma większego znaczenia. Jest trochę humoru, właśnie tylko dzięki Poolowi, jest pewna obietnica Domino... i trochę strzelania z czołgu. Bardzo niewiele jak dla fana Najemnika i dlatego uważam ten występ za niezbyt warty uwagi. 

środa, 5 listopada 2014

Deadpool Volume 3 #1-6: Dead Presidents

Podtytuły kolejnych zeszytów to: "In Wade We Trust", "We Fought a Zoo", "Dr. Strange Lives (or How I Learned Deadpool Was da Bomb)", "The Quick and the Dead and the Really Dead" oraz "Star Wars: Revenge of the Gipper".
Scenariusz: Gerry Duggan i Brian Posehn.
Rysunki: Tony Moore.
Z utęsknieniem wyczekiwałem zakończenia runu Daniela Waya w Deadpool VOLUME 2. Na przestrzeni 63 numerów scenarzysta ten tak mnie zniechęcił do jego wersji Pyskatego Najemnika, że czasami miałem trudności z wysiedzeniem nad serwowanymi przez niego numerami. Na narzekanie na Waypoola przyjdzie jeszcze pora, teraz wypadałoby pochylić się nad duetem, który rozpoczął nowy rozdział przygód 'Poola. Wybór włodarzy Marvela był dość odważny, gdyż zarówno Gerry Duggan jak i Brian Posehn bardziej znani byli jako ludzie telewizji i komicy, niż komiksowi scenarzyści. Z tej dwójki to Duggan miał większe komiksowe doświadczenie, ale i ono nie było wielce okazałe. Decyzja zapadła i duet rozpoczął pracę. Należy zaznaczyć, że VOLUME 3 nie jest restartem Deadpoola. Daremny VOL 2 pozostał kanoniczny, a nowy rozdział rozpoczął się od numeru pierwszego.

Pewien nekromanta postanawia wskrzesić zmarłych prezydentów USA aby przywrócili oni świetność krajowi chylącemu się ku upadkowi. Jednak Michael, jak nazywa się nekromanta, nie zdaje sobie sprawy, że wskrzeszeni prezydenci będą pod wpływem złych mocy i zamiast mu pomóc postanowią doszczętnie zniszczyć kraj i dopiero na jego ruinach wybudować nowy. Na taki obrót sprawy nie może pozwolić SHIELD, które przydziala swoich agentów, aby zażegnali kryzys. Nie mogąc sobie poradzić z obdarzonymi ponadludzkimi mocami nieumarłymi agenci muszą z kolei zwrócić się do superbohaterów po pomoc. Gdy jednak Kapitan Ameryka musi na oczach mediów zabić szalejącego Harry'ego Trumana, SHIELD dochodzi do wniosku, że do tego zadania muszą znaleźć kogoś, kto nie boi się zszargać swojej opinii i chętnie podejmie się zadania w zamian za odpowiednią zapłatę. Wybór pada na Deadpoola. 

Wade Wilson w nowym rozdaniu swoich przygód wraca do korzeni. Scenarzyści zrezygnowali z dwugłosu wewnętrznego i tak jak to było przed erą Waypoola, Najemnik wykorzystuje teraz tylko żółte dymki i ramki myślowe. Jest to dla mnie zasadnicza zmiana i po prostu powrót do normalności. Także sam koncept walki z przywróconymi do życia prezydentami wydaje się na tyle fajny w swej absurdalności, że pasuje do Deadpoola, którego chce się czytać. Do tego widzę, że scenarzyści nie będą bali się wystawiać Najemnika na prawdziwe próby charakteru. Chodzi mi o twist, który serwuje duet scenarzystów, gdy Jerzy Waszyngton morduje Preston na oczach zrospaczonego Deadpoola. Ten motyw odczytuję jako znak, że VOLUME 3 z pewnością nie będzie prowadzony tak monotonnie jak poprzedni rozdział. 

Poza tym zaprzestano lolowania i humor wydaje się być teraz bardziej naturalny. Nawet sam tytuł zeszytu zamykającego pierwszą historię, a więc ten nawiązujący do Star Wars, powoduje mały uśmieszek. O tyle o ile skojarzenia od razu nasuwają serię filmów o losach Luke'a Skywalkera, to jednak tutaj chodzi bardziej o program kosmiczny, który nosił właśnie taką nazwę a został zainicjowany za rządów Ronalda Reagana, którego Wade musi pokonać... na pokładzie jednego ze statków znajdujących się na orbicie okołoziemskiej. 

Humor to jedno, otoczenie Deadpoola także w końcu nie stoi w miejscu. Wykreowanych zostaje kilka ciekawych postaci, wśród których na pierwszy plan wysuwa się Emily Preston, która na jakiś czas z pewnością stała się, dosłownie, nierozerwalną częścią Deadpoola. Także duch Baniamina Franklina to niebanalny towarzysz, a i nekromanta Michael rokuje ciekawe na przyszłość. Jest też kilka motywów, które w kolejnych numerach mogą zostać rozwinięte. Zwłaszcza warto zwrócić uwagę na intrygujące dwie krótkie wymiany zdań między doktorem Strangem a Deadpoolem o tajemniczym problemie, z którym zmaga się Pyskaty Najemnik. Na chwilę obecną nie mam wielu pomysłów o co może chodzić, czyżby o brakujący biały dymek myślowy, czekam na rozwinięcie tego motywu.  

Nie wszystko jednak w pierwszym tomie zasługuje na pochwałę. Po pierwsze trzeba chyba być Amerykaninem, aby załapać kontekst wszystkich żartów. Muszę wyznać, że ze zrozumieniem kilku miałem spory problem, ale od czego są internety. Jak napisałem w akapicie powyżej, humor jest na lepszym poziomie, ale nieco męcząca wydaje się być już sama ilość żartów na kolejnych stronach. Serwowane są one niemal bez wytchnienia i dopiero w samej końcówce piątego zeszytu zostaje to nieco przyhamowane. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy żarty idą w jakość, a nie ilość. 

Rysunki w pierwszym tomie zaliczam jak najbardziej na plus. Tony Moore, który rozpoczął pracę jako główny rysownik serii, szybko mnie do siebie przekonał. Styl Moore'a, który zdecydowanie różni się od tych w dotychczasowych regularnych Poolowych tytułach, świetnie się sprawdza przy lekturze. Do tego artysta zmienił nieco kostium Najemnika, tak aby był ona bardziej praktyczny. Nie jest to już zwykły strój zakrywający jedynie twarz i ciało Najmenika, stanowi on teraz pierwszą ochronę dla głównego bohatera. Niby przy błyskawicznej regeneracji nie jest to potrzebne, ale ma to więcej sensu niż cienka "piżamka". Zmieniła się nieco kolorystyka kostiumu, można dopatrzeć się więcej czerni, nieco mniej czerwieni. No i powróciły dwie katany. Też niby drobnostka, a cieszy. 

"Dead Presidents" wypada bardzo obiecująco. Może nie jest to do końca historia, która silnie wrysuje się w kanon Deadpoola, ale jest to udane wprowadzenie do nowego rozdziału. Dobrze napisana, dobrze narysowana, jednym słowem polecam.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Ultimate Spider-Man 2x16: "Ultimate Deadpool"

Jak łatwo domyśleć się po tytule, serial animowany skupia się w głównej mierze na przygodach Spider-Mana, ale jest to nieco inna inkarnacja superbohatera niż dotychczas. Ścianołaz nie jest solowym jej bohaterem działającym w Nowym Jorku, a jedynie częścią grupy bohaterów, w skład której wchodzą też Nova, White Tiger, Power Man i Iron Fist, będących pod kuratelą SHIELD kierowanego przez Nicka Fury'ego. Dodatkowo galeria postaci towarzyszących i goszczących w kolejnych odcinkach jest tak duża, że serial mógłby równie dobrze nazywać się "Spider-Man i przyjaciele". Szesnasty odcinek drugiego sezonu poświęcony został Deadpoolowi. 

Otóż Pyskaty Najemnik zjawia się, aby odnaleźć siedzibę Taskmastera, który podobno zdołał wykraść z siedziby TARCZY pseudonimy wraz z prawdziwymi imionami i nazwiskami wszystkich superbohaterów ukrywających swoją tożsamość. Spidey, będący chwilowo pod wielkim wrażeniem Deadpoola postanawia mu pomóc, ale szybko do niego dociera jak daleko Wilsonowi do bycia bohaterem. Fabularnie szybko można zauważyć, do jak młodych widzów ten serial jest skierowany. Kolejne wydarzenia przeskakują z punktu a do punktu b niezwykle prostymi środkami. Czasami pistolety czy jakaś broń biała pojawiają się nie wiadomo skąd, posuwając mozolnie akcję do przodu. Co dziwne, nawet motywy dziejące się w wyobraźni bohaterów silnie oddziałują na prezentowane wydarzenia i postacie. 

Co do kreacji samego Deadpoola to mam doprawdy mieszane uczucia. O ile ukazanie jego zakręconego, niejednoznacznego charakteru, wtrącanie się w monologi Spider-Mana czy edycję napisów początkowych zaliczam jak najbardziej do pozytywów, to pozostaje wiele elementów, które nie trafiły w me gusta. Nie wiem, czy każdy odcinek tego serialu ma tak humorystyczny wydźwięk, ale wyciąganie nawet na siłę żartu w każdej możliwej chwili szybko męczy. 

Do animacji od strony technicznej mam tylko jedno zastrzeżenie. Chodzi o walki, a właściwie ich choreografię, która mocno kulała. Zwłaszcza pojedynek Deadpoola z Taskmasterem wyglądał jak zlepek dziwnych podrygów. Inne elementy, jak lokacje, co prawda proste, ale zróżnicowane, czy kostiumy były wiernie odwzorowane. Jeśli chodzi o obsadę, a właściwie dobór głosów, to o ile Drake Bell sprawdził się jako Spider-Man, to użyczający głosu 'Poolowi Will Friedle nie przypadł mi do gustu. Poważne kwestie wypadły przekonywująco w jego wykonaniu, ale te mniej poważne wypowiadał dziwnym, piskliwym głosikiem, który psuł mi seans. Fajnym smaczkiem za to był udział Clarka Gregga, który jak ma to miejsce w kinowym uniwersum Marvela, wcielił się w agenta Coulsona. Poza tym warty odnotowania był dosłownie jednoznadaniowy, ale zawsze udział J.K. Simmonsa, znanego z roli J. Jonaha Jamesona z kinowej trylogii SPIDER-MAN Sama Raimiego. Jego niezwykle ekspresyjna interpretacja szefa Daily Bugle sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć. 

Odcinek może też dostać małe plusiki za "un-alive" oraz nawiązanie do tego, że Deadpool jako jeden z niewielu był w stanie pokonać Taskmastera w walce wręcz. Podsumowując, nie jest to telewizyjny występ Deadpoola szczególnie godny polecenia. Jak dla mnie Najemnik został zbyt przefajniony, tak aby mógł trafić w gusta bardzo młodej widowni. A jako że ja już do takiej widowni nie zaliczam się od ponad dekady, nie mogę go po prostu z czystym sumieniem polecić.