środa, 31 grudnia 2014

Uncanny X-Force: Apocalypse Solution

Scenariusz: Rick Remender.
Rysunki: Jerome Opena i Dean White.
Na samym początku muszę wyznać, że decydującym czynnikiem, który wpłynął na to, że po raz pierwszy sięgnąłem po pozycję był fakt obecności Deadpoola w składzie drużyny. Znając ówczesne realia, a więc okres przełomu 2010-2011 trudno się temu dziwić, gdyż w tamtym momencie solowe przygody Pyskatego Najemnika w VOL 2 Daniela Waya zaczęły delikatnie mówiąc nużyć i zacząłem szukać nowej interpretacji ulubionej postaci. UNCANNY X-FORCE szybko okazało się strzałem w dziesiątkę nie tylko z uwagi na dobre historie, ale także właśnie ze względu na podejście Ricka Remendera do Deadpoola.

A jego Pyskaty Najemnik jest od pierwszych kadrów inny i nie chodzi tylko o zmianę kostiumu. Remender zrezygnował zupełnie z głosów wewnętrznych, które tak namiętnie i niemal na siłę wykorzystywał Daniel Way w swoich scenariuszach. Brak także halucynacji, kolejnego Way'owego schematu, równie mocno zgranego jak dwukolorowe ramki myślowe. Wilson jest oczywiście nadal przesadnie gadatliwy, ale wypowiadane przez niego słowa wydają się bardziej poważne, stonowane, co jednak nie znaczy, że humor, który oczywiście często się pojawia, jest mnie zabawny. Wayowy styl prowadzenia Wilsona można by określić jako zakrawający na błazenadę, podczas gdy Remenderowy prezentuje dużo dojrzalszy, autentycznie zabawny humor.

Co ciekawe jednak scenarzysta serii nie eksponuje Deadpoola w tak szeroki sposób, w jaki mógłby, co odbieram jednak jako zaletę. Podobnie jest w przypadku Logana, obaj pojawiają się rzadziej i jest tego prosta przyczyna. To komiks o zespole i miejsce dla każdej postaci powinny być wyważone. Remender poszedł nawet nieco dalej i skupia się bardziej na pozostałych, bądź co bądź mniej znanych członkach, a więc Psylocke, Archangelu i Fantomexie, tworząc z nich niezwykły trójkąt, w którym emocje i uczucia odgrywają ważną rolę. Można nawet powiedzieć, że stworzył z nich niemal oś serii, nie zapominając oczywiście o zadaniach przed którymi staje cała grupa. Pierwsze zadanie nowego wcielenia X-Force dotyczy Apocalypse'a, mutanta dysponującego wielką mocą, który wielokrotnie próbował uciemiężyć ludzkość. Gdy zebrane zostają dowody na to, że łotr powrócił, Wolverine i spółka obierają sobie za cel ostateczne rozwiązanie jego kwestii. Nie są jednak w stanie wyobrazić sobie przed jakim staną wyborem.

Zanim jednak odnajdują nowe wcielenie Apocalypse'a, muszą stawić czoła Ostatecznym Jeźdźcom, gotowym na każde skinienie swojego pana. Na wzór biblijnych Jeźdźców Apokalipsy wprowadzeni zostają Wojna, Śmierć, Zaraza i Głód, a każdy z wiarygodną przeszłością i motywacją. Okazują się oni niezwykle niebezpiecznymi przeciwnikami i tylko zespołowe działanie pozwala ich pokonać. Gdy w końcu stają twarzą w twarz z En Sabah Nurem, wychodzi na jaw, że Apocalypse w wyniku działać swoich wyznawców odrodził się jako nieświadomy niczego chłopiec. X-Force stają w obliczu moralnego wyboru, który prowadzi niemal do rozłamu w grupie. Z początku wydaje się, że jedynym słusznym wyjściem jest uśmiercenie celu, a więc to, co było założeniem misji. Jednak gorączkowe przekonywanie ze strony Psylocke odnosi pozytywny skutek i gdy Wolverine zarządza zabranie chłopca, wydaje się, że nic już nie może się stać. Wtedy Fantomex oddaje jeden celny strzał, a chłopiec, który jeszcze chwilę temu miał jeszcze szansę na nowe, lepsze życie, pada martwy wprawiając w osłupienie wszystkich zgromadzonych.

Trzeba w tym miejscu przyznać Remenderowi, że zakończył historię z wielkim przytupem. Dodatkowo ostatnia strona jest niezwykle wymowna, gdy X-Force bez słowa opuszczają siedzibę Apocalypse'a i powracają na Ziemię. Widać, że czyn Fantomexa wywarł piętno na grupie i będzie to miało jakieś konsekwencje w przyszłości. Ta strona pokazuje także, że niby nie szata zdobi człowieka, ale możliwe jednak, że "Apocalypse Solution" czytałoby się mniej przyjemnie, gdyby nie świetne, szczegółowe rysunki Jerome'a Openy wspieranego przez kolorystę Deana White'a. Postacie, które ulegają skrajnym emocjom, rozbudowane lokacje i krajobrazy, wszystko to w wykonaniu tych artystów prezentuje się znakomicie i sprzyja lekturze.

Tom oprócz samej historii zawiera także urozmaicone dodatki. O ile alternatywne okładki numerów składających się na wydanie zbiorcze to nic niezwykłego, to pozostałe rzeczy zdecydowanie przykuwają uwagę. Najpierw wgląd w pracę ekipy odpowiedzialnej za komiks, gdzie ukazane są etapy powstawania pojedynczej strony. Od skryptu scenarzysty, poprzez szkic, nałożenie cieni aż po kolorowanie. Na sam koniec prawdziwa gratka. Jest to historia powstania X-Force, napisana z perspektywy Wolverine'a, a traktująca o sukcesach i porażkach grupy X-Force od momentu jej powstania.

Tak, jak wspomniałem we wstępie, nigdy nie byłem entuzjastą grupowych przygód komiksowych postaci. Rickowi Remenderowi udało się jednak wykreować silną drużynę, nie pozbawioną różnych charakterów, którzy jednak potrafią współdziałać. Jego UNCANNY X-FORCE z pewnością jest warte poświęconego mu czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz