poniedziałek, 3 listopada 2014

Ultimate Spider-Man 2x16: "Ultimate Deadpool"

Jak łatwo domyśleć się po tytule, serial animowany skupia się w głównej mierze na przygodach Spider-Mana, ale jest to nieco inna inkarnacja superbohatera niż dotychczas. Ścianołaz nie jest solowym jej bohaterem działającym w Nowym Jorku, a jedynie częścią grupy bohaterów, w skład której wchodzą też Nova, White Tiger, Power Man i Iron Fist, będących pod kuratelą SHIELD kierowanego przez Nicka Fury'ego. Dodatkowo galeria postaci towarzyszących i goszczących w kolejnych odcinkach jest tak duża, że serial mógłby równie dobrze nazywać się "Spider-Man i przyjaciele". Szesnasty odcinek drugiego sezonu poświęcony został Deadpoolowi. 

Otóż Pyskaty Najemnik zjawia się, aby odnaleźć siedzibę Taskmastera, który podobno zdołał wykraść z siedziby TARCZY pseudonimy wraz z prawdziwymi imionami i nazwiskami wszystkich superbohaterów ukrywających swoją tożsamość. Spidey, będący chwilowo pod wielkim wrażeniem Deadpoola postanawia mu pomóc, ale szybko do niego dociera jak daleko Wilsonowi do bycia bohaterem. Fabularnie szybko można zauważyć, do jak młodych widzów ten serial jest skierowany. Kolejne wydarzenia przeskakują z punktu a do punktu b niezwykle prostymi środkami. Czasami pistolety czy jakaś broń biała pojawiają się nie wiadomo skąd, posuwając mozolnie akcję do przodu. Co dziwne, nawet motywy dziejące się w wyobraźni bohaterów silnie oddziałują na prezentowane wydarzenia i postacie. 

Co do kreacji samego Deadpoola to mam doprawdy mieszane uczucia. O ile ukazanie jego zakręconego, niejednoznacznego charakteru, wtrącanie się w monologi Spider-Mana czy edycję napisów początkowych zaliczam jak najbardziej do pozytywów, to pozostaje wiele elementów, które nie trafiły w me gusta. Nie wiem, czy każdy odcinek tego serialu ma tak humorystyczny wydźwięk, ale wyciąganie nawet na siłę żartu w każdej możliwej chwili szybko męczy. 

Do animacji od strony technicznej mam tylko jedno zastrzeżenie. Chodzi o walki, a właściwie ich choreografię, która mocno kulała. Zwłaszcza pojedynek Deadpoola z Taskmasterem wyglądał jak zlepek dziwnych podrygów. Inne elementy, jak lokacje, co prawda proste, ale zróżnicowane, czy kostiumy były wiernie odwzorowane. Jeśli chodzi o obsadę, a właściwie dobór głosów, to o ile Drake Bell sprawdził się jako Spider-Man, to użyczający głosu 'Poolowi Will Friedle nie przypadł mi do gustu. Poważne kwestie wypadły przekonywująco w jego wykonaniu, ale te mniej poważne wypowiadał dziwnym, piskliwym głosikiem, który psuł mi seans. Fajnym smaczkiem za to był udział Clarka Gregga, który jak ma to miejsce w kinowym uniwersum Marvela, wcielił się w agenta Coulsona. Poza tym warty odnotowania był dosłownie jednoznadaniowy, ale zawsze udział J.K. Simmonsa, znanego z roli J. Jonaha Jamesona z kinowej trylogii SPIDER-MAN Sama Raimiego. Jego niezwykle ekspresyjna interpretacja szefa Daily Bugle sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć. 

Odcinek może też dostać małe plusiki za "un-alive" oraz nawiązanie do tego, że Deadpool jako jeden z niewielu był w stanie pokonać Taskmastera w walce wręcz. Podsumowując, nie jest to telewizyjny występ Deadpoola szczególnie godny polecenia. Jak dla mnie Najemnik został zbyt przefajniony, tak aby mógł trafić w gusta bardzo młodej widowni. A jako że ja już do takiej widowni nie zaliczam się od ponad dekady, nie mogę go po prostu z czystym sumieniem polecić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz