sobota, 6 lutego 2016

Deadpool Team-Up #898

Scenariusz: Mike Benson.
Rysunki: Carlo Barberi.
Rzadko zdarza mi się negatywnie nastawiać do komiksu patrząc tylko na jego okładkę, ale widząc gdziekolwiek jakiekolwiek nawiązanie do wrestlingu dostaję białej gorączki. I to nawet pomimo tego, że mam wysoką tolerancję na różne dziedziny sportu. Nie wiem nawet skąd to wynika, bo nawet sporty kontaktowe lubię, to jednak wrestling powoduje, że automatycznie przestaję oglądać. A jako, że na okładce Deadpool Team-Up #898 mamy silne nawiązania do tego sportu, to treść doprawdy musiałaby być naprawdę dobra, aby moje negatywne nastawienie zmienić. 

Sama fabuła co prawda nie ma niczego wspólnego z wrestlingiem, co nie znaczy jednak, że otrzymaliśmy coś wartego zapamiętania. I to wielka szkoda, gdyż duet Mike Benson i Carlo Barberi z takim powodzeniem sprawdził się przy SUICIDE KINGS. Tam też wyjściowy pomysł sam w sobie był dość prosty, ale dobrze poprowadzony zapewniał dużo frajdy. Tutaj jednak niewiele zafunkcjonowało zgodnie z zamierzeniem scenarzysty. Zabawnie było tylko momentami, mało Poola, więcej miejsca dostali bracia Zapata i wypadli blado. Główny watek także mało ciekawy pomimo nieliniowego prowadzenia akcji. 

Także odnośnie rysunków miałbym zastrzeżenia. Zazwyczaj styl Carlo Barberiego bardzo mi odpowiadał, to tym razem chyba przesadził, zwłaszcza jeśli chodzi o postury postaci. Każdy niemal większy od poprzednika i napakowany jak Schwarzenegger w kwiecie wieku, co prowadzi do absurdalnych rozmiarów ochroniarzy jednego z napotkanych mafiosów. Jest to może szczegół, przyznam, ale strasznie mi się rzucił w oczy. 

Reasumując, moja niepochlebna ocena to nie wina tylko okładki, która jednak stanowiła swego rodzaju złowieszczą zapowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz